- Halo. Halo. Halo. Halo. Halo. - Roger bez przerwy sucho
powtarzał te słowo do słuchawki telefonu. Nie mógł się dodzwonić do swojej
mamy, która bez jego wiedzy wyniosła wszystkie rzeczy z jego pokoju i wynajęła
go jakiemuś studentowi. Synkowi nie za bardzo się to spodobało, bo w skrzynce
pod łóżkiem ukryta była kolekcja komiksów.
- Roger, nie spinaj dupy, jesteś już dorosły. - powiedział
wyniośle Freddie i wydmuchał kółeczka z dymu. W dłoni, między palcem
wskazującym a środkowym, trzymał cienkiego papierosa. Wyglądał...
Majestatycznie. I to bardzo. Szczególnie z ręcznikiem w kaczuszki na głowie.
- Zamknij papę, idioto! - krzyknął Taylor i rzucił w niego
puchatym kapciem. Mercury oberwał prosto w twarz, która od razu zrobiła się
czerwona ze złości. Oczywiście musiał się odgryźć.
- Maminsynek!
- Pedał!
- O nie... - wycedził wokalista i zarzucając barami podszedł
do Rogera wymierzając mu solidny cios z pięści w policzek. Z zadowoleniem
zobaczył, jak blondyn zwija się z bólu i wszedł do swojej garderoby. Nie
zauważył, że Taylor pluje krwią. Dopiero po chwili, gdy Brian, gwiżdżąc wesoło
wszedł do salonu zobaczył jak Rog leży na podłodze skulony i mruczy:
- Umarłem...
Umarłem... Nie żyję...
May od razu podbiegł do przyjaciela i pomógł mu wstać. Z
przerażeniem spytał się go:
- Co Ci jest? Co się stało? Jak? Kiedy?
- Nie wiem... - powiedział Taylor. Właśnie wtedy gitarzysta
zauważył... Dziurę w miejscu, gdzie powinna być jego prawa jedynka. Po chwili
leżał na podłodze i kulił się ze śmiechu na podłodze.
- Ja pier... Ja pier... - próbował coś z siebie wydusić
między atakami śmiechu. - Ty nie masz zęba, kurwa, umieram... - łzy leciały po
jego policzkach, zrobił się czerwony i wył, chichocząc co chwilę. Roger w tym
czasie wymacał swoja szczękę, a gdy wyczuł dziurę pomiędzy dwójką a lewą
jedynką, zapiszczał jak dziewczynka. Po fali paniki, nadeszła fala złości.
Otworzył kopniakiem drzwi do pokoju Freddiego i widząc go czeszącego włosy przy
lustrze, wziął butelkę balsamu do ciała i wylał całą zawartość na jego głowę.
Widząc to, Brian wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem, a łzy lały się po jego
policzkach jak woda z kranu. Mercury długo nie powstrzymywał emocji i zaczął
się szarpać z rozwścieczonym perkusistą.
Dwie godziny później wszyscy trzej wylądowali w szpitalu.
Mercury miał stłuczone kolano i rozcięty łuk brwiowy, Taylor ogromnego guza na
głowie i ubytek w uzębieniu. A May potrzebował środków na uspokojenie. Kto by
się spodziewał.
A wiecie dlaczego Freddie tak nagle zmienił fryzurę z włosów
do ramion na krótkie kosmyki? To także jest bardzo interesująca historia.
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami Brian bawił się
dezodorantem i zapałkami. Koniec.